"Jego pozycji nie zachwiała nawet katastrofa smoleńska. Mało tego, dostał awans."
To jest wlasnie ironija sudby.
Kiedy ginie paru najwyzszych generalow, to pociaga to za soba setki awansow. Generalow trzeba zastapic. Awansuje sie paru ludzi. Na miejsce awansowanych trzeba awansowac kolejnych. I tak dalej az do najnizszych szczebli.
Kazda taka katastrofa jest jednoczesnie okazja do oblewania awansow hektolitrami wodki w wojsku. Pieciu ginie, piecset awansuje. Dla panstwa i budzetu zadna roznica, z wyjatkiem odszkodowan dla ofiar katastrofy.
Kolejnym logicznym krokiem byloby pomyslec, ze wojskowym oplacaloby sie aranzowac czasami katastrofy na najwyzszym szczeblu, nieprawdaz...
Wot...
30733